Przypadek portu lotniczego Berlin Brandenburg powinien być przestrogą dla ambitnych budowniczych podobnej infrastruktury w Polsce. Na szczęście Polacy nie czekali aż Niemcy zabiorą pasażerów z regionu, tylko dość konsekwentnie inwestowali w warszawskie Lotnisko Chopina. Efekt? Dzisiaj z Warszawy może wylecieć nawet 25 mln pasażerów rocznie - 22 mln z Chopina i 3 mln z Modlina - to niemalże tyle, ile w założeniach miało latać z Berlina.
Berlin Brandenburg International
źródło: berlin-airport.de
Nowe lotnisko dla stolicy Niemiec miało kosztować 2 mld EUR. Do tej pory wydano według różnych szacunków między 5,1 a 5,3 mld EUR i nadal nie wiadomo czy na tej kwocie się skończy - być może będzie to nawet 6-8 mld EUR.
Tymczasem w Polsce rozbudowa Portu Lotniczego im. Fryderyka Chopina trwała w najlepsze. W ostatnim czasie oddano do użytku rozbudowany terminal A, dzięki czemu lotnisko w końcu stanowi jedność, a przepustowość wzrosła do 22 mln pasażerów rocznie, czyli dwukrotnie więcej niż dotychczas. Wraz z uruchomionym w 2012 r. Portem Lotniczym Warszawa-Modlin ze stolicy może wylecieć łącznie nawet 25 mln pasażerów, czyli niemalże tyle co obecnie z obu lotnisk, które działają na obrzeżach Berlina i tyle, ile będzie odprawianych z BBI.
Zgodnie z przewidywaniami w ostatnich latach nie rozpoczęły się
prace nad budową Centralnego Portu Lotniczego dla Polski, który miał być zrealizowany między Warszawą i Łodzią. Prace studialne są prowadzone od prawie 15 lat. W 2003 roku jego maksymalną przepustowość oceniano na 70 mln pasażerów rocznie. Czy taka inwestycja jest potrzebna? Jak wynika z analiz, gdyby rozpocząć budowę CPL w 2013 r. (budowa miała by się zakończyć w 2020, co już jest nierealne), to w 2020 r. port lotniczy miałby obsłużyć 16,6 mln pasażerów, 21,1 w 2025 r., 28 mln w 2030 r. i 35 mln w 2035. Z tego wynika, że obecna infrastruktura wystarczy jeszcze przez na minimum następne 15 lat.
Kiedyś byłem wielkim zwolennikiem budowy Centralnego Portu Lotniczego, bo
to idea bardzo atrakcyjna dla oka. Jednak dzisiaj patrząc chociażby na doświadczenia niemieckie wiadomo, że należy uczyć się na błędach innych. I najpierw trzeba wykorzystać potencjał istniejącej infrastruktury. Warunki do tego mamy w tej chwili najlepsze od lat:
Po pierwsze, mamy bardzo dużą rezerwę pod nowe operacje lotnicze w Warszawie - już dzisiaj można podwoić liczbę pasażerów z 11 do 22 mln rocznie, na samym Lotnisku Chopina. Ponadto warszawski port lotniczy w końcu stanowi jedną całość i oferuje coraz lepsze warunki do przesiadek.
Po trzecie, zmianom na rynku lotniczym sprzyja sytuacja międzynarodowa. Konflikt na wschodzie może być bardzo dobrym impulsem do rozwoju centrum przesiadkowego w Warszawie m.in. dla krajów bałtyckich i Ukrainy, kosztem lotnisk moskiewskich.
Tak więc nie oglądajmy się na innych i wykorzystajmy najpierw co mamy, a mamy naprawdę sporo. Pierwszy raz, nie tylko na papierze, ale w rzeczywistości. Ewentualne wolne środki lepiej przeznaczyć na rozwój krajowej sieci kolejowej, również na powrót do kolei dużych prędkości.