Kiedy 10 lat temu sędzia wojskowy ppłk Mariusz Lewiński odkrył, że chłopaki z zasadniczej służby wojskowej trafiają do zakładów karnych niezgodnie z prawem, przekazał tę wiedzę swoim przełożonym. Jedyną reakcją było oburzenie: jak można kalać własne gniazdo!? Nie można przecież dopuścić było do wzruszenia tych wyroków – ale by była afera.
Ppłk Lewiński próbował dotrzeć z tymi informacjami jak
najwyżej w wojskowej hierarchii, ale bez efektu. Kiedy temat trafił
do telewizji, „koledzy” z palestry uznali, że przyszedł czas
zamknąć usta Lewińskiemu: stracił pracę w
sądownictwie i przeniesiono go do rezerwy. Liczne komisje
dyscyplinarne i czołganie przed sądami miały zniechęcić
Lewińskiego aby przestał „szkalować” nieposzlakowaną opinię
wojskowego wymiaru sprawiedliwości. Środki po jakie sięgano
wystarczyłyby na fabułę kilku filmów sensacyjnych: zagubione akta
sądowe, dokumenty poprawiane korektorem, groźby, zastraszanie
dziecka, fałszywe zeznania, zdrady adwokatów, ściganie za „bliżej
nieokreślone przestępstwo” - tak właśnie brzmi oficjalny
zarzut! I oczywiście zawsze działający niezawodnie środek
ostateczny: oskarżenie o chorobę psychiczną. Rzeczywiście kiedy
ogarnąć myślą całokształt wyglądą na sen wariata. Prawdą
jednak jest to, że nie ppłk Lewiński – a cały system
sądownictwa – stoi na głowie.
8 maja o godz.10.00 w Wojskowym Sądzie
Okręgowym przy Nowowiejskiej w Warszawie
odbędzie się rozprawa, która (mamy nadzieję) rozpocznie
wyjaśnianie bałaganu, który przez ostatnią dekadę powstał wokół
Lewińskiego. Liczymy na rozliczenie spraw sprzed dziesięciu lat –
nie może być tak jak ujął to jeden z przełożonych Lewińskiego:
„co zrobić, czasu się nie cofnie, już swoje odsiedzieli” - to
żaden argument w państwie prawa!
Zapraszamy wszystkie media, aby patrzyły
sędziom na ręce. U nas także ukaże się relacja.