Nie sądzę, aby wybór dnia podpisania tej ustawy miał coś wspólnego z „prima aprilisem”, lecz wynika raczej z kalendarza kampanii wyborczej, aby jeszcze przed świętami zwierzchnik sił zbrojnych mógł ogłosić o swojej trosce o bezpieczeństwo (część hasła wyborczego Bronisława Komorowskiego). Ponieważ ustawa ma wejść w życie 14 dni po jej ogłoszeniu, podpisanie jej na początku kwietnia raczej gwarantuje, że zostanie ogłoszona i wejdzie w życie jeszcze przed 10 maja, a więc przed wyborami prezydenckimi i będzie mogła być wykorzystana w kampanii, jako doprowadzona do końca inicjatywa legislacyjna urzędującego prezydenta. Trudno się zgodzić z Prezydentem, który powiedział podczas podpisywania ustawy, iż „to, że dzisiaj ta ustawa jest możliwa, jest zaakceptowana, jest uzgodniona, świadczy o czymś niesłychanie ważnym z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa – świadczy o zdolności do współdziałania i szukania optymalnych rozwiązań, także w obszarze ustrojowym”. Na skutek wielu obiekcji i kontrowersji, jakie wzbudzała ta ustawa, jedynie głosami koalicji rządowej został przeforsowany prezydencki pomysł na kierowanie obroną państwa. Ciekawe, czy opozycja zdecyduje się na skierowanie tej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, czy czasami nie zrezygnuje z takiego kroku, zniechęcona upartym milczeniem Trybunału w sprawie wniosku o zbadanie zgodności z Konstytucją reformy systemu dowodzenia w czasie pokoju. Myślę, że warto by zweryfikować przed Trybunałem Konstytucyjnym nowe zapisy ustawy, gdyż niektórzy konstytucjonaliści mają poważne wątpliwości w stosunku do wprowadzenia instytucji „czasu wojny”. Według ekspertów nowa regulacja jest obejściem ustawy zasadniczej i wyklucza Sejm z procesu podjęcia decyzji o tym czy występuje stan wojny lub stan wojenny, co jest niezgodne z Konstytucją.
Osobiście mam nadal wątpliwości w stosunku do ograniczenia roli Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych jedynie do dowodzenia częścią sił zbrojnych, wynikającą z planów użycia sił zbrojnych. W mediach często padają pytania, kim będzie kandydat na Naczelnego Dowódcę SZ, który zgodnie z nowymi zapisami ma być na wniosek Premiera „wskazany” (nowe dziwne pojęcie „made in BBN”) przez Prezydenta. Pytany o to autor ustawy, szef BBN Stanisław Koziej mówi, że „to powinien być dowódca, powinna być osoba, która jest najbardziej kompetentna w Wojsku Polskim, jeśli idzie o prowadzenie operacji wojennych, bojowych, w czasie pokoju to jest człowiek, który powinien bez przerwy ćwiczyć, oćwiczyć te struktury, które w czasie wojny działają. A więc to powinien być najbardziej kompetentny pod względem operacyjnym dowódca.” Z tej bardzo ogólnej charakterystyki wyłania się jednak konkretna osoba i myślę, że będzie nią dotychczasowy Dowódca Operacyjny RSZ. Niektórzy mówią, że za tą kandydaturą przemawia również i to, że teraz Dowódca Operacyjny RSZ z powodu mniejszej liczby polskich żołnierzy w misjach poza granicami, niż jeszcze kilka lat temu, nie ma za dużo obowiązków. Mam nadzieję, że taka argumentacja to jakiś ponury żart, bo jeżeli kryterium dla „wskazania” osoby mogącej być Naczelnym Dowódcą SZ ma być to, czy ktoś się aktualnie nudzi i ma za mało obowiązków, to strach się bać.
Przekornie na łamach swojego bloga zaproponuję inną kandydaturę do „wskazania” na przyszłego Naczelnego Dowódcę SZ. Jest to człowiek doświadczony i pełniący obecnie szereg ważnych funkcji w systemie obronnym państwa. Uważam nawet, że gdyby tego człowieka nagle zabrakło (odpukuję w niemalowane drewno), to mógłby się poważnie zachwiać system obronny naszego państwa, a nawet państwa ościennego i nie widać na horyzoncie osoby, która mogłaby go zastąpić. Mam na myśli gen. dyw. w st. spocz. prof. dr. hab. Bogusława Packa. Wiek pana generała pozwala jeszcze na służbę na najwyższych stanowiskach w Wojsku Polskim (do 63 roku życia). Pozwolę sobie wymienić wszystkie (te, o których wiem) funkcje gen. dyw. Packa. Oprócz tego, że ten były komendant – rektor AON pobiera obecnie niezłą wojskową emeryturę, Bogusław Pacek jest:
- cywilnym wykładowcą w Akademii Obrony Narodowej na Wydziale Bezpieczeństwa Narodowego;
- doradcą ministra Obrony Narodowej;
- doradcą NATO ds. reformy wojskowego systemu edukacyjnego Ukrainy (kierownik programu Defence Education Enhancement Program);
- pełnomocnikiem ministra Obrony Narodowej ds. społecznych inicjatyw proobronnych;
- prezesem Federacji Organizacji Proobronnych.
Z tego można wyciągnąć wniosek, że mamy do czynienia z jednostką wybitną, która jest w stanie podołać wielu obowiązkom jednocześnie. Uważam, że właśnie takim ludziom trzeba powierzać najważniejsze funkcje w siłach zbrojnych, a nie tym, którzy z powodu zbyt małych obowiązków lub po prostu wręcz z nudy, mają szykować się do dowodzenia w czasach najtrudniejszych. Tym właśnie uzasadniam swoją propozycję dotyczącą niewątpliwie nietuzinkowej postaci gen. dyw. w st. spocz. prof. dr. hab. Bogusława Packa.
Z postacią pana Packa związany jest jeszcze jeden przedświąteczny rodzynek. Był nim komunikat, że począwszy od czerwca w Polsce rozpocznie się szkolenie wojskowych instruktorów z Ukrainy dla potrzeb szkolenia podoficerów armii ukraińskiej, w czym gen. dyw. Pacek aktywnie partycypuje. To, że owo szkolenie będzie realizowane w Polsce to dobrze, gdyż w pierwotnym wariancie, przewidującym wyjazd polskich żołnierzy na Ukrainę, widziałem kolejny konflikt z polską Konstytucją, która jasno i wyraźnie precyzuje przeznaczenie Sił Zbrojnych RP. Z drugiej zaś strony, uważam, że najważniejszym problemem armii ukraińskiej nie jest problem podoficerów, lecz brak lub nieudolne dowodzenie na wyższych szczeblach taktycznych i operacyjnych. Jest to już jednak odrębny temat.
Z okazji zbliżających Świąt Wielkanocnych życzę wszystkim Czytelnikom bloga zdrowych, spokojnych, radosnych i rodzinnych Świąt. Smacznego jajka i mokrego dyngusa.