Aleksandrowi (Saszy) Kwaśniewskiemu też się nie przelewa (przynajmniej finansowo-:)). W 2007 roku, zapytany o milionowy przelew z konta ukraińskiego oligarchy Wiktora Pinczuka na konto swojej fundacji "Amicus Europae", Kwaśniewski rozpaczliwie wyznał (cytat): "on ma pieniądze, a ja nie mam...".
Nic dziwnego, że Kwaśniewski musi dorabiać u bogatych Ukraińców i Rosjan, u Mosze Kantora, u Wiktora Pinczuka i u Ihora Kolomoyskiego. A że Polacy to zawistny naród, pracowity emeryt Kwaśniewski musi ukrywać swoje dochody i swoją kasę. W Szwajcarii?
Nasz dyskretny były prezydent poprosił kilka lat temu ówczesnego prezesa dużej spółki, powiązanego z WSI, aby ten kupił mu na swoje nazwisko słynną willę w Kazimierzu Dolnym. Na tzw. "słupa". Tak jak lata później protegowany Tuska, Sławomir Nowak, kupował szwajcarski zegarek, za gotówkę i poprzez trzecią osobę.
Zbieżność owych procedur "na słupa" i zapach WSI może wyjaśniać opór i powolność z jakimi rządząca Platforma Obywatelska ("zasady zobowiązują") proceduje, poprzez niezależny wymiar sprawiedliwości, śledztwo w sprawie willi w Kazimierzu Dolnym, wszczęte przez Prokuraturę Apelacyjną w Katowicach w 2009 roku.
Ale właśnie do prokuratury zgłosił się nowy świadek, który ma ciekawe rzeczy do opowiedzenia. Oby tylko zdążył zanim Aleksander (Sasza) Kwaśniewski nie ucieknie helikopterem do Rostowa nad Donem ...
Jak żyć?! Na nędznej prezydenckiej emeryturze ...