Do pierwszej debaty prezydenckiej trendy jasno wskazywały na świetną pozycję Donalda Trumpa, jednak dotkliwa porażka podczas bezpośredniego pojedynku z demokratką kosztowała kandydata republikanów nie tylko parę punktów, ale odwrócenie trendu. Oznacza to, że obserwujemy nową prawidłowość (wspieraną przez następujące po pierwszej debacie wydarzenia) w zmianach poparcia – zyskuje Clinton, traci Trump. Chociaż należy przyznać, że od kilku dni pojawiają się pierwsze sygnały mogące świadczyć o słabnięciu tej tendencji.
Spośród wydarzeń, które możemy przewidzieć kluczowe znaczenie będzie miała trzecia ostatnia debata (19 października ‘16), która może zaważyć na obserwowanych procesach kształtowania się poparcia dla kandydatów. Dlaczego to tak istotne? Dlatego, że w USA w tym momencie kampanii jest bardzo wielu wyborców niezdecydowanych i wspierających innych kandydatów – więcej niż w tym samym momencie kampanii w 2012. To znak, że wyborcy mogą ważyć swoje decyzje do ostatniego momentu, a przy tym ich odsetek (15 proc.) jest na tyle duży, że może wpłynąć na wynik wyborów.
Warto także wspomnieć o rozkładzie poparcia – dość kluczowej sprawy dla wyborów w USA. Wydaje się, że Hillary Clinton zyskuje wysokie notowania tam, gdzie „nie powinna” – w tradycyjnie republikańskich stanach. Zapewne w nich nie wygra, ale… ale to tworzy inną mozaikę w swing states i wbrew pozorom daje nadzieję Donaldowi Trumpowi. Głosy Clinton w republikańskich stanach pójdą na marne, a to właśnie one wpływają na wysoki ogólnokrajowy wynik kandydatki.
Polecam obserwowanie opinii po ostatniej trzeciej debacie – ona może wiele wyjaśnić (będziemy informować o jej wyniku). Należy jednak mieć na uwadze, że WikiLeaks cały czas publikuje zhakowane dane i być może część materiału o dużej sile rażenia została zaplanowana do ujawnienia w ostatniej odsłonie kampanii wyborczej w USA.
11/8PL