W toku prac do Komisji Konstytucyjnej wniesiono osiem projektów nowej konstytucji i z tych różnych pomysłów miał narodzić się końcowy projekt. Prace nad nim zakończyły się na początku 1997 roku. Zgromadzenie Narodowe przyjęło proponowany tekst zdecydowaną większością głosów uwzględniając większość poprawek prezydenta Kwaśniewskiego. Największym, wręcz zaciekłym przeciwnikiem konstytucji był Marian Krzaklewski. W swoim przemówieniu na forum Zgromadzenia Narodowego zarzucił, że tekst konstytucji ma znamiona marksistowskie, bo został wypracowany w parlamencie, w którym dominują siły postkomunistyczne. Projekt sumuje najważniejsze ustalenia „Okrągłego Stołu” dokonujące się z udziałem i pod kontrolą komunistów. W warstwie prawniczej projektu tezę tę potwierdza dobitnie brak odcięcia się lub choćby dystansowania od formacji PRL, wrogość wobec invocatio Dei i katolickich postulatów konstytucyjnych. Krzaklewski w następnych dniach poszedł jeszcze dalej. Uznał projekt przyjęty przez Zgromadzenie Narodowe za zagrożenie równe nawale bolszewickiej z 1920 r. i dające się odeprzeć tylko siłami nadprzyrodzonymi. Wezwał, aby naród „intronizował Chrystusa Króla”. Nazwał też zwolenników konstytucji, uczestnikami targowicy, czyli płatnym agentami Rosji.
Słuchałem szefa „Solidarności” z coraz większym rozbawieniem, ale i obawą, że możemy mieć kłopot w referendum, jeśli Krzaklewski reprezentuje jakieś szersze grupy społeczne. Obawy nie były płonne. 25 maja 1997 odbyło się referendum, w którym społeczeństwo większością prawie 53% głosów opowiedziało się za przyjęciem konstytucji, ale aż 46% głosujących było przeciw. Frekwencja wyniosła prawie 43%.