Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Kogo zobaczymy na listach PO wśród kandydatów PE?

Kogo zobaczymy na listach PO wśród kandydatów PE?
źródło: (Pixabay)

Poniżej przedstawiam zapis rozmowy, jaką przeprowadził ze mną dla VOD „Gazety Polskiej” redaktor Jacek Liziniewicz.

Dzień dobry, witam Państwa bardzo serdecznie, „Rozmowa Niezależna”, dzisiaj moim i Państwa gościem jest europosłem Ryszard Czarnecki. Właśnie, Panie europośle, Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego – czy jednak nie wszystko zostało powiedziane w tej kwestii?

- W Galicji tytuły są dożywotnie, więc może Pan tak mówić. A już tak całkiem serio, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu rozpatruje moją sprawę. W odwołaniu wskazałem na to, że nie miałem prawa do obrony, do zabrania głosu nawet, choć były dwie „debaty” w europarlamencie, dwa posiedzenia Konferencji Przewodniczących, a więc to ciało zdecydowało, że ma być ten „impeachment” dla Czarneckiego. Przy czym to samo ciało zadecydowało, ze potrzeba 2/3 głosów obecnych na sali, żeby mnie odwołać. Potem te regułę zmieniono w trakcie jednej nocy. Natomiast sprawa się toczy, zajmie miesiące, długie miesiące. Zobaczymy, ale pewnie nie będzie to miało żadnych konsekwencji stricte prawnych, natomiast moralne mogą za tym być.


Ale to nie jedyna ciekawa sprawa, która się dzieje na Zachodzie w Brukseli. W zasadzie jutro to w Sofii odbywa się bardzo ważne spotkanie również dla nas. Jean Claude Juncker z premierem Mateuszem Morawieckim. Mam wrażenie, że tutaj Komisja Europejska działa jak dobry i zły policjant. Jean-Claude Juncker spotyka się i mówi, że jest coraz bliżej porozumienia. A Frans Timmermans, wręcz przeciwnie, mówi że stawia ultimatum do 26 czerwca. O czym to świadczy? Dlaczego? Co chcą ugrać politycy zachodni?


-Po pierwsze, sprawa ataku na Polskę, sprawa budżetu Unii jest znacznie ważniejsza niż sprawa Czarneckiego. To oczywiste. Tutaj muszą być jednak pewne priorytety, Pan ma rację. Po drugie, to rzecz ciekawa, bo na naszych oczach, o czym w ogóle w Polsce się nie mówi, widać wyraźnie jak integracja integracją europejską, globalizacja globalizacją, ale tak naprawdę jak dochodzi co do czego , to osoby, które zajmują najwyższe stanowiska w Unii Europejskiej tak naprawdę stają się- jak przychodzi do sytuacji ostatecznych- rzecznikami interesów narodowych, rzecznikami interesów ich krajów. Poza Donaldem Tuskiem, który gra w zupełnie co innego – i jest pasem transmisyjnym, w moim przekonaniu, Niemiec czy też największych państw w Unii Europejskich, zwłaszcza w kwestii imigracji muzułmańskiej do Europy. Natomiast tutaj pytanie, skąd nagle Frans Timmermans zmienił front? Ano dlatego, iż  jego kraj, Holandia, bardzo nie chce stracić wysokich rabatów. Holandia, o czym się nie mówi, poza Wielką Brytanią do tej pory, ma największe rabaty czyli ulgi od swojej składki członkowskiej, którą wpłaca do kasy w Brukseli. Po Brexicie, to Królestwo Niderlandów będzie tym państwem o największym rabacie w stosunku do tego, co ma do unijnej kasy wpłacać. Sytuacja, gdy w tej chwili Polska będzie na skutek artykułu 7., sprawy tzw. praworządności, wyeliminowana z gry o ten budżet przy głównym stole, spowoduje, że Holandia, ale także cały Benelux: Holandia, Belgia, Luksemburg będą miały większa  szansę także dla siebie na lepszy kształt budżetu. Oto nagle lewicowiec Timmermans stał się pasem transmisyjnym rządu liberała, premiera Marka Rutte, który bardzo mocno protestuje przeciwko temu kształtowi budżetu, który został zaproponowany przez niemieckiego komisarza Guenthera Oettingera i przedstawiony przez przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera. I Timmermans w sprawie budżetu protestował już dwa tygodnie temu, teraz nawet zmienił front wobec Polski, uchwycił się sprawy polskiej po to, żeby wprowadzić pewna „kozę” - posługując się dowcipem o rabinie i Żydzie. „Kozę” do tego pokoju negocjacyjnego. Jej wyprowadzanie będzie być może oznaczało utrzymanie ulg dla Holandii. Ja przypomnę, rzecz pozornie z tym niezwiązaną, gdy Polska,Czechosłowacja (jeszcze wtedy istniała) i Węgry podpisywały układ stowarzyszeniowy z Unią Europejską na początku 1991 roku, to wówczas nagle, ni stąd, ni zowąd Hiszpania zablokowała go-ale nie dlatego że była przeciwna Warszawie, Pradze czy Budapesztowi, tylko dlatego że chciała dla siebie coś uzyskać, skorygować swój traktat akcesyjny w EWG, mianowicie chciała zwiększyć swoje akweny połowowe dla rybaków i zaszantażowała, że nie podpisze układu stowarzyszeniowego z Polską, Czechosłowacją i Węgrami, jeżeli tego nie dostaną. Zrobił się skandal. Na jeden dzień odłożono podpisanie układu stowarzyszeniowego. W końcu następnego dnia go podpisano, bo Hiszpania uzyskała te korektę  akwenów  połowowych dla swoich rybaków. Ja o tym mówię, ponieważ to pokazuje, ze tak naprawdę tutaj nic Hiszpania nie miała do Polski, Czechosłowacji czy do Węgier, ale chciała, pewnie słusznie, walczyć o swoje interesy i korygować błędy własnych negocjatorów, by walczyć o  interes swojego państwa, co jest przecież ogólnie biorąc słuszne. A teraz Holandia, której , jak słyszę, komisarz w Brukseli , jednak walczy, aby mu przedłużyć kadencję komisarza na kolejne 5 lat – polubił tę funkcję – mimo że jego partia jest partią „numer dziewięć” w parlamencie niderlandzkim. Ponoć ma na to szanse i teraz stał się takim „pasem transmisyjnym” rządu holenderskiego, rządu w Hadze i stąd właśnie jego decyzja.
Co do osoby Jean-Claude'a Junckera, to mogę powiedzieć, że jego plan ambitny co do tego, aby domknąć budżet za jego kadencji, jest już chyba nierealny – będę pierwszą osobą publiczną, która to powie w Polce. Nie zdążymy zamknąć tego budżetu do wiosny, czy nawet czerwca przyszłego roku. A przypomnę, że Parlament Europejski idzie na „wakacje” w marcu – wtedy będzie kampania do Parlamentu Europejskiego, wybory są pod koniec maja przyszłego roku, a wznowienie działalności PE już nowej kadencji – w lipcu. Nowy przewodniczący Komisji Europejskiej albo przewodnicząca – bo mówi się o kandydaturze kanclerz Angeli Merkel –dopiero ten budżet na lata 2021-2027 podpisze. Może  też być i tak, o czym nie mówi się jeszcze w Polsce, iż alternatywą dla Niemców dla szefowania KE jest też przejecie po włoskim prezesie Mario Draghim prezesury w Europejskim Banku Centralnym w siedzibie we Frankfurcie nad Menem. Toczy się więc gra, a Polska i artykuł 7. znalazły się w polu ostrzału. Czy to oznacza, ze ten artykuł 7 i ta „sprawa Polski” nie zostanie zakończona do końca maja 2018? Nie, no, ja powiem jako przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości: Basta! Dosyć tego! A jeżeli chcą glosować artykuł 7 -bardzo proszę. Podejmują jednak duże ryzyko. Ja powiem tak – mniejsze dla nas, bo uruchomienie artykułu 7. poza względami propagandowymi niczego nie niesie ze sobą, żadne sankcje z tego tytułu dla Polski ogłoszone nie będą, żadnych strat ekonomicznie nie poniesiemy. Ponieślibyśmy, gdyby była jednomyślność co do sankcji, wdrożenia procesu sankcyjnego. Jednak tak nie będzie ,bo  będą nas bronić różne kraje -nie dlatego, że nas tak kochają, ale dobrze wiedzą, ze „dziś Warszawa, jutro Budapeszt”. W związku z tym sankcje nam nie grożą, a one mogłyby budzić pewne następstwa ekonomiczne. Artykuł 7. - będzie huk, będzie to nieprzyjemne, niemiłe, ale żadnych z tego tytułu strat ekonomicznych  Polska nie poniesie. Ale gdybyśmy to głosowanie wygrali, to będzie kompletna strata autorytetu instytucji unijnych, które nie są w stanie uzyskać poparcia 22 państw.

Czy te partie i ci politycy kalkulują też w kategoriach polskiej polityki. Bo Donald Tusk, jak go znam, taką kwestie mógłby wykorzystać do uderzenia w Prawo i Sprawiedliwość. Do podniesienia słupków sondażowych Platformie Obywatelskiej, czyli wynikałoby z tego, aby artykuł 7. głosować gdzieś na tydzień przed wyborami?


Myślę, że jest tak, iż politycy holenderscy zajmują się interesem holenderskim, niemieccy – niemieckim – i tutaj plany czy ambicje Donalda Tuska są sprawą trzecio- czy pieciorzędną. Oczywiście państwa zachodnie wolą Platformę, która jest bardziej usłużna wobec krajów Zachodu niż polski rząd Prawa i Sprawiedliwości, który walczy o polskie interesy. To jest jasne,ale z drugiej strony to nie jest kwestia jakoś najbardziej czołowa, najbardziej istotna. Myślę też, ze Donald Tusk nie jest wcale zainteresowany tym, żeby Platforma miała teraz dobre wyniki. Raczej chciałby, żeby Platforma Grzegorza Schetyny uzyskała raczej kiepskie wyniki w wyborach samorządowych, po to żeby potem zakrzyknięto: ” Tusku, zbawco, musisz wracać”.



Dzisiaj pojawiła się taka teza w „Super Ekspresie”, że Donald Tusk byłby zainteresowany startem w wyborach do europarlamentu. Czy to jest możliwe?


Ja powiem Panu więcej. Słyszałem, że na listach Platformy do europarlamentu pojawią się tacy politycy, jak Bronisław Komorowski, jak Ewa Kopacz, jak Radosław Sikorski – nie słyszałem natomiast o Tusku. To byłoby zresztą przed końcem jego kadencji, więc to byłoby trochę zaskakujące. To byłby pierwszy raz w dziejach instytucji unijnych, gdy szef jednego z organów UE decyduje się na start do europarlamentu. Zdarzali się ludzie, którzy pełnili funkcję premierów czy prezydentów i trafiali do europarlamentu. Natomiast szef instytucji unijnej, żaden szef Komisji Europejskiej czy bezpośredni poprzednik Tuska do europarlamentu nie wystartował. Doprawdy nie przypominam sobie przewodniczącego Komisji , który startowałby w wyborach do europarlamentu. Prawdę mówiąc, na przykład Barroso stał się lobbystą, a nie europarlamentarzystą. To byłoby dziwaczne. Tak byłoby to odebrane, ale zobaczymy co Platforma zrobi. Wiem, że chce, żeby na ich listach był prezydent z PO, była premier z PO i był szef MSZ z PO. Tak słyszę. Pan wspomni moje słowa za rok o tej porze.Nikt w Polsce o tym dotąd nie mówił,o tym prezydencko-premierowskim rozdaniu na listach Platformy. Ja jestem jako pierwszy, ale wydaje mi się, że jest to prawdopodobne. I dla Schetyny ,bo po wyborach -to ciekawe – usunąłby sobie z polskiej polityki czy też z polityki Platformy, mówiąc ściślej, swoich konkurentów. I można o tym realnie myśleć.

Temat, który chciałby na koniec podjąć, to kwestia Izraela. Decyzja Donalda Trumpa o przeniesieniu ambasady do Jerozolimy wywołała zamieszki. Obecnie mamy już prawie trzy tysiące rannych w tych zamieszkach, kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych. Jak Pan do tego podchodzi? Co to oznacza? Czy to coś zmienia w relacjach Polska – Izrael?


Stanowisko naszego MSZ jest dosyć jasne i twarde. To nie jest droga do stanu pokojowego na Bliskim Wschodzie. Natomiast myślę też – to jest pewien sygnał dla Izraela ‒ czy warto rzeczywiście atakować sojuszników. Bo ja zwracam uwagę, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat nastąpiła wyraźna zmiana w polityce tych większych państw zachodnich, typu Francja, Włochy, kraje skandynawskie szczególnie ,w kierunku schłodzenia relacji z Izraelem-to mniej z powodów historycznych widać w Niemczech, bo tam Niemcy, którzy wymordowali miliony Żydów mają poczucie, że im mniej wolno. To może mniej widać w polityce Wielkiej Brytanii, bo oni szczególną rolę przywiązują do relacji z Tel-Avivem.


Wymienia Pan kraje, w którym jest duża mniejszość muzułmańska.


Oczywiście. I to jest z tym związane. Politycy tych krajów, partie polityczne, które współtworzą rząd, muszą coraz bardziej liczyć się z muzułmanami, bo często w wielu okręgach wyborczych są oni języczkiem u wagi. A elektorat muzułmański jest bardzo zdyscyplinowany. Jest tak, że oni bardzo często głosują na „swoich” czy tak, jak ich przywódcy religijni czy społeczno-polityczni powiedzą. Oni są jak wojsko. I mamy coraz więcej parlamentarzystów czy ministrów - wyznawców islamu w poszczególnych krajach Europy Zachodniej, Południowej czy Północnej i to najbardziej determinuje politykę. Jeżeli jakiś czas temu osoba „numer dwa” w brytyjskim MSZ, Baroness Warsi, muzułmanka, niegdyś przewodnicząca Partii Konserwatywnej zrezygnowała ze swego stanowiska w proteście przeciwko zbyt mało propalestyńskiej polityce 10, Downing Street, rządu Jej Królewskiej Mości – to pokazuje, że dla niektórych  polityków takie względy pewnej solidarności z braćmi i siostrami w wierze mogą być ważniejsze niż oficjalna polityka ich państwa, którego są przedstawicielami. Myślę, że to się będzie pogłębiać. Izrael powinien to wiedzieć. Stąd też pytanie czy rzeczywiście nie powinien zacząć doceniać  krajów naszego regionu – zwłaszcza Polski, która do tej pory, także w ONZ zawsze zajmowała stanowisko dużo bardziej przychylne wobec Izraela niż kraje Europy Zachodniej. Zatem pytanie czy Izraelowi będzie się opłacał konflikt z Polską? Myślę, że nie.



To pytanie zostawimy już sobie na inną rozmowę. Dziękuję serdecznie. Moim i Państwa gościem był Ryszard Czarnecki.

Data:
Kategoria: Polska

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.