Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Kuwejt: bogactwo, armia i … studenci w Polsce

Kuwejt: bogactwo, armia i … studenci w Polsce
źródło: (Pixabay)

Kuwejt. Jestem tu pierwszy raz, ale przecież znam nazwę tego państwa-krezusa naftowego od dziecka. Zawsze była ona synonimem bogactwa. Przez chwilę też synonimem ofiary, gdy w roku 1990 napadł na nią Irak Saddama Hussajna. Państwo bez ani jednego jeziora, za to z dochodem 48 tysięcy dolarów na głowę muzułmańskiego obywatela. Muzułmańskiego - choć jednak nie do końca. Wyznawcy islamu stanowią tutaj „tylko” trzy czwarte ludności. Tylko, bo w zdecydowanej większości państw tego regionu muzułmanie stanowią niemal całą populację.

To kraj, może pozornych, ale paradoksów. Choć pod względem terytorium i liczby mieszkańców jest około 150 miejsca na świecie, to już gdy chodzi o siłę armii zajmuje na globie miejsce 74, dysponując ponad pięcioma miliardami dolarów na obronność. To kraj o dość krótkiej historii własnej państwowości - liczy ona niespełna sześć dekad, ale przecież ziemie te były częścią kalifatu arabsko-muzułmańskiego już w VII wieku, dziewięć wieków później powstała tu portugalska faktoria handlowa, a pod sam koniec XIX wieku stały się one protektoratem brytyjskim. Jest jednak element ciągłości: obojętnie od miejsca na mapie lub jego braku od 262 lat rządzi tu niepodzielnie i rządzić będzie dynastia as-Sabah. Wyjątkiem był rok okupacji irackiej (1990-1991) i okres marionetkowej „Republiki Kuwejckiej” i tak później wcielonej do Iraku.

Kuwejt jest prozachodni, a zwłaszcza proamerykański. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro to właśnie USA były główną siłą napędową wojsk ONZ, które wyparły irackich okupantów z kuwejckich ziem w 1991 roku. Analogie do uratowania przez „Jankesów” Korei Południowej przed komunistami z KRLD są dla mnie oczywiste.

Patriotyzm po kuwejcku

W parlamencie Kuwejtu filozoficzno-polityczne starcie między gośćmi z Parlamentu Europejskiego a miejscowymi. Jedni i drudzy należą do komisji spraw zagranicznych, ale choć dyskusja toczy się po angielsku, nie ma mowy o znalezieniu wspólnego języka. Chodzi o karę śmierci. W Kuwejcie jest ona wykonywana, choć kraj nie należy do czołówki w tym względzie (to nie Iran ani nawet Arabia Saudyjska). „Dlaczego?” pyta Europa. „Bo takie prawo” odpowiadają ludzie emira. „Egzekucje!”oburza się Unia. „Takie prawo”słyszy. Stary Kontynent, jak od wieków to czyni, i tu stara się narzucać swoje standardy, normy, zasady. I napotyka na opór.

Gorąco w parlamencie, na dworze chłodniej. Kilkanaście stopni, marynarka się przydaje, płaszcz potrzebny nie jest. Sukh czyli „suk”, bazar w centrum stolicy kompletnie różni się od tego, który znam z innych arabskich, muzułmańskich aglomeracji, choćby z Konstantynopola (Stambułu). Nie wiem czy t-shirty z napisem „Free Kuwait” to stwierdzenie, ze wolność w tym kraju istnieje, czy też raczej domaganie się jej. Bo standardowe „I love Kuwait” nie wymagają interpretacji.

Na bazarze widać, że Kuwejtczycy są wielkimi patriotami. Masa sukienek, koszulek w barwach Kuwejtu. Masa chorągiewek. Kolory zielony, biały, czerwony i czarny królują wszędzie. Gdyby nie ten czarny, można by było pomyśleć, że zaraz odbędzie się tu mecz Legii ze Śląskiem. Narodowe flagi są dosłownie wszędzie. Wzdłuż alejek hali targowej. Nad nią na linkach. Widzę też ludzi ubranych w kamizelki, swetry czy czapki w barwach narodowych lub z napisem „Kuwejt”. Widać, że moda na kuwejckie barwy to nie kwestia generacyjna, bo dumnie dzierżą je paroletnie dziewczynki i starsi ludzie.

Sukh” inny niż wszystkie

Sukh” jest nowoczesny, z dużym pojemnym parkingiem. Poza barwami narodowymi na każdym kroku, sporo jest podobizn emira wywieszanych przez właścicieli prywatnych sklepów. Jest też flaga Kuwejtu w kształcie serca, co uznaję za metaforę. Jest niemal sterylnie czysto, a do tego jeszcze jacyś ludzie cały czas sprzątają.

Sporo kobiet z całkowicie zakrytymi twarzami. Ale i one wchodzą do dziewięciu perfumerii stojących w jednym rzędzie w centralnej alejce „sukhu”. Parę z tych sklepów ma przed drzwiami wejściowymi coś w rodzaju kadzideł, których wonie mają zapraszać klientów, zwłaszcza damy. Jeden z nich oferuje perfumy produkowane w Mekce, świętym mieście muzułmanów.

Scena warta uwiecznienia. Uśmiechnięty – no, może trochę krzywo – emir pozdrawia z billboardu, pod którym na ławkach siedzą matki i babcie w chustach zasłaniających całą twarz z córkami mających chusty „tylko” okalające głowę.

Tak, ten bazar kompletnie nie pasuje do moich wrażeń z innych arabskich „sukhów” w islamskich metropoliach na Bliskim Wschodzie. Jest zbyt zadbany, zbyt czysty, z szerokimi alejkami i małą liczbą ludzi. Tu nie ma tłumu, jak w Kairze, nie trzeba się przez niego przebijać lub dać mu się nieść. Tam co chwilę zderzasz się z cudzoziemcem, którego widok jest zupełnie naturalny. Tutaj obcokrajowiec to rzadkość i łapie się na tym, że wręcz ich wypatruję. Muszą jednak przechodzić, skoro w centrum „sukhu” dostrzegam „Green Land” - restaurację… wegańską ! No tak, jej klientami wyznawcy Mahometa raczej nie są. Otwarta jest codziennie, ale niczym w knajpach Europy Zachodniej, szczególnie we Francji, po porze lunchu restauracja jest zamykana i otwierana dopiero na kolację.

Obserwuję jak kobieta w kwefie zakrywającej twarz pije „Fantę” z puszki. Najpierw podnosi do góry część chusty, a potem podnosi puszkę do ust jednocześnie przykrywając ją chustą.

Zaraz przy bazarze trzy sklepy jubilerskie dla miejscowych bogaczy, w tym europejski ORLOV. Doczesne łączy się z ponadczasowym, bo dostrzegam nieopodal wieżyczkę minaretu.

Na bazarze niemało kobiet na wózkach inwalidzkich. „Sukh” jawi się jako atrakcyjna forma spędzania wolnego czasu, co trochę przypomina europejskie galerie handlowe w niedzielę.

Robię notatki. Matka z pięciorgiem dzieci i dwiema niańkami, przy czym każde dziecko ma na ubraniu flagę Kuwejtu. Przechodzę obok aż sześciu kantorów. W większości można wymienić pieniądze w parudziesięciu (sic!) walutach. W wielu kantorach pod szklaną ladą leżą … kupki banknotów spiętych gumką. Jakby właściciele chcieli zaimponować przechodniom. Spisuję nazwę kuwejckiego bazaru „Souk al Sarraref”. Sklep Al-Batel. Uśmiecham się: szkoda, że nie „Obatel”.

Polacy w Kuwejcie, Kuwejtczycy w Polsce

W kuwejckim Ministerstwie Spraw Zagranicznych z dumą podkreślają różnice między nowoczesnym, przestrzegającym praw kobiet Kuwejtem a dużo większym sąsiadem: król Arabii Saudyjskiej wydał specjalne zezwolenie dla kobiet na prowadzenie aut w tym kraju – ale tylko dla obywatelek Kuwejtu, które wjeżdżają tam z rodzinami. Skądinąd przed wjazdem do MSZ widzę szereg flag państw, z którymi Kuwejt utrzymuje stosunki dyplomatyczne, lecz akurat na wprost wjazdu dostrzegam tę najważniejszą, biało-czerwoną. Czy to nie jest swoisty symbol, gdy na terytorium tego państwa stacjonuje 140 polskich żołnierzy, obsługujących F-14? Jednak polsko-kuwejcka droga jest na szczęście dwukierunkowa. Ich studenci uczą się nawigacji okrętów wojskowych w naszej Wyższej Szkole Marynarki Wojennej w Gdyni im. bohaterów Westerplatte. Dosłownie w tych dniach do Kuwejtu dopłynie polski okręt wojenny z kilkunastoma Kuwejtczykami – adeptami gdyńskiej uczelni. Entuzjaści wojskowego pilotażu mają wkrótce studiować w Wyższej Oficerskiej Szkole Sił Powietrznych w Dęblinie. To chyba przez zazdrość, bo już od kilku lat ich sąsiedzi z Arabii Saudyjskiej właśnie tam studiują. Jest też niemało kuwejckich studentów kształcących się na polskich uczelniach medycznych (na przykład w Lublinie), znacznie tańszych niż te w Europie Zachodniej. W tymże Lublinie i Nałęczowie od dwóch lat leczą schorzenia ortopedyczne oraz rehabilitują się ich starsi rodacy. Ten fakt to duży krok w tworzeniu dobrego klimatu dla turystyki medycznej znad Zatoki Perskiej do Polski.

To wszystko powoduje, że mamy mocne argumenty, aby przekonywać Kuwejt – państwo z olbrzymią nadwyżką budżetową – do inwestycji w naszym kraju.


*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (05.03.2018)

Data:
Kategoria: Świat

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.