Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Wyszehrad, Skandynawia, Bałkany, Bałtowie – czas na wspólne działania

(...)„Stara Unia”, Unia kolonialna, korzystając z przewagi polityczno-finansowej dyktuje swoje warunki gry i swoją narrację ‒ także imigracyjną. Na konsolidację państw nowej koalicji: wyszehradzko-skandynawsko-bałtycko-bałkańskiej doprawdy już pora. Jeżeli chcemy się liczyć, te 12-13 państw, w europejskiej batalii imigracyjnej ‒ trzeba działać razem.

Inwazja imigrantów (zwanych tez uchodźcami) może wpłynąć na geopolityczną kompozycję Europy. „Wspólny mianownik” w obszarze polityki migracyjnej już teraz ‒ na naszych oczach ‒ powoduje zacieśnienie więzów i Grupy Wyszehradzkiej, i między krajami Grupy a państwami bałkańskimi. Oczywiście należy dostrzegać jawną sprzeczność interesów poszczególnych krajów, jak choćby Chorwacji i Słowenii czy Chorwacji i Węgier. Jednak w obliczu wspólnego zagrożenia kraje szeroko rozumianej Europy Środkowo-Wschodniej otrzymały silny bodziec zewnętrzny do swoistej integracji swojej polityki wobec bogatej Europy zachodniej, która chce się z biedną „Europą Wschodnią” podzielić problemem setek tysięcy przybyszów spoza Europy.

Dania ruszyła do boju

Ale rzecz cała zdecydowanie wychodzi poza „nową Unię” (zostawmy w tych rozważaniach na marginesie Cypr i Maltę, bo to zupełnie inna „bajka”). Piszę te słowa dosłownie kilkanaście godzin po tym, jak w Królestwie Danii zakończyło się referendum, które wygrali eurorealiści i zwolennicy zablokowania imigracji, a przegrali euroentuzjaści i zwolennicy trzaskania obcasami przed duetem Berlin ‒ Paryż (choć w zasadzie można by w skrócie wymienić tylko jedno miasto. Proszę zgadnąć które?). Duńska wiktoria „frontu” antyimigracyjnego i antyfederalistycznego nie była nokautem, ale jednak była bardzo wyraźna: 53% do 47%. Pośrednio oznacza to wotum nieufności dla decyzji rządu w Kopenhadze, który na słynnym szczycie UE w Brukseli, decydującym o przymusowych kwotach dla uchodźców zaśpiewał w chórze pod batutą Angeli Merkel. Oznaczać to może, a w dłuższej perspektywie czasu musi, większy opór Królestwa Danii wobec prób ze strony większościowej koalicji w UE podtrzymania decyzji o odgórnym „nadziale” imigrantów (uchodźców).

Duńskie referendum może być breaking point – kolejnym, bo po najbardziej tragicznych w historii zamach w Paryżu ‒ w kwestii stanowiska krajów członkowskich Unii Europejskiej wobec migracyjnej „inwazji”. Świadomość, że w atakach terroru we Francji brali udział również świeźi uchodźcy (imigranci) nie tylko dla europejskich społeczeństw, opinii publicznej na Starym Kontynencie, coraz większej części mediów, ale też dla unijnej klasy politycznej jest – a przynajmniej powinno być – impulsem do zmiany stanowiska. Bo jeśli nawet oficjalnie nie będzie się tego ogłaszać ‒ ze względu na political correctness to jednak, nawet w lewicowych czy liberalnych rządach państw unijnych, dojrzewa świadomość, że Stary Kontynent totalnie się zmieni, jeśli dokona tak dużej absorpcji imigrantów. Wizja setek tysięcy ludzi, w zdecydowanej większości muzułmanów, dołączających do milionów swoich „braci w wierze” jest zdecydowanie raczej filmem dokument niż science fiction.

Unia niekolonialna

„Stara Unia” (nie używajmy pojęcia „stara Europa” czy „nowa Europa”, o których kiedyś głupio mówił były amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld, bo choćby Bułgaria z jej 1300-letnią historią czy Polska 1050-letnimi dziejami z rzekomo „nowej Europy” są wielokroć starsze niż Królestwo Belgii z jego 185-letnią historią z ponoć „starej Europy”) , a przynajmniej spora część jej elit nie może wydobyć się z okowów archaicznego myślenia. Były prezydent Francji Valery Giscard d’Estaing mówi w wywiadzie ‒ używając przedpotopowego języka ‒ że Ukraińcy nie są Europejczykami(!), a jednocześnie nie jest w stanie realistycznie odnieść się do imigracyjnej inwazji spoza geograficznej Europy, która w efekcie zaowocuje osiedleniem się na Starym Kontynencie setek tysięcy ludzi niezwiązanych z kulturą europejską w stopniu 100 razy większym niż nasi wschodni sąsiedzi.

W ostatnią środę Angela Merkel odbierając nagrodę jedynej żydowskiej akademii w RFN powiedziała szczerze, że Niemcy już nigdy nie będą takie jak w czasie sprzed wielkiej fali uchodźców. Cóż, tym razem miała rację, choć to właśnie jej, w wielkiej mierze, należy za tę katastrofę podziękować. Gorzej, że zmiany dotyczą nie tylko największego zachodniego sąsiada Rzeczpospolitej, ale szerzej ‒ całej Europy. Również, w nieodległej perspektywie, dotyczyć to będzie biedniejszej jej części – Europy Środkowo-Wschodniej.

W jedności siła

Nowe wielkie wyzwania ‒ a takim fundamentalnym wyzwaniem dla Europy jest przesiedlenie się doń setek tysięcy ludzi, co w istotny sposób ważyć może na strukturze demograficznej, społecznej, cywilizacyjnej i religijnej naszego kontynentu – muszą pociągnąć za sobą adekwatne odpowiedzi. Taką odpowiedzią powinna być ściślejsza współpraca państw europejskich, a mówiąc ściślej – a może mniej idealistycznie ‒ współpraca tych krajów UE, które nie mają za sobą kolonialnego dziedzictwa. Państwa takie jak Polska, Węgry, Czechy i Słowacja (a więc Grupa Wyszehradzka), Finlandia i Dania (zatem Skandynawia chyba raczej bez tkwiącej w okowach „politycznej poprawności” Szwecji), Litwa, Łotwa, Estonia (czyli kraje bałtyckie, którym najbliżej do Polski spośród całej „nowej Unii”, gdy chodzi o stosunek do Rosji), wreszcie Rumunia Bułgaria i Chorwacja (zatem „grupa bałkańska”, mająca z imigrantami w wyżej wymienionym towarzystwie – poza Węgrami – największe problemy) ‒ są skazane na współpracę we własnym, strategicznym, dobrze pojętym interesie.

Z wielu rozmów w Brukseli, Strasburgu i nie tylko tam wnoszę, że taka świadomość narasta. Im szybciej, tym lepiej. „Stara Unia”, Unia kolonialna, korzystając z przewagi polityczno-finansowej dyktuje swoje warunki gry i swoją narrację ‒ także imigracyjną. Na konsolidację państw nowej koalicji: wyszehradzko-skandynawsko-bałtycko-bałkańskiej doprawdy już pora. Jeżeli chcemy się liczyć, te 12-13 państw, w europejskiej batalii imigracyjnej ‒trzeba działać razem.

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej" (09.12.2015)

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.